Komunikacja autobusowa do mniejszych miejscowości – rozmowa z burmistrzem Arturem Koziołem.

Rozmawiamy dziś o jednym z najważniejszych obszarów, jakim zajmuje się samorząd – komunikacji lokalnej. W ostatnim czasie coraz więcej mówi się o konieczności przejęcia przez samorządy i organizowania na nowo systemu połączeń podmiejskich. W Wieliczce natomiast, jeżeli chodzi o komunikację lokalną, jesteśmy w zupełnie innym miejscu. Jednym słowem, mamy się czym pochwalić.

Zdecydowanie tak. Na skutek szeregu zmian wiele mniejszych miejscowości w Polsce

pozbawionych zostało lokalnego transportu, co jest szczególnie uciążliwe jeżeli nie dysponuje się samochodem. Taka sytuacja odbiera wiele szans, zwłaszcza jeśli odległość do większego miasta jest znaczna. W Wieliczce natomiast tym problemem zajęliśmy się już jakiś czas temu. Od wielu lat konsekwentnie budujemy system komunikacji, który łączy Wieliczkę z Krakowem, a także mniejsze miejscowości skupione wokół Wieliczki z nią samą. Proszę sobie przypomnieć sytuację sprzed 14 lat. Mieliśmy do dyspozycji jeden autobus miejski oraz dopiero co odradzające się połączenie kolejowe. Problemem było dotarcie do Krakowa z naszego miasta, a co dopiero mówić o połączeniu okolicznych miejscowości z Wieliczką. Mieszkańcy musieli polegać albo na własnych samochodach albo na systemie prywatnych minibusów, które miały przecież szereg ograniczeń. Często jeździły niebezpiecznie przeładowane, nie było w nich miejsca na wózki dziecięce, nie mówiąc już o wózkach dla osób niepełnosprawnych, nie gwarantowały również wygody osobom starszym. Obecnie do dyspozycji mamy komfortowe połączenie kolejowe aż do Balic. Ponadto Wieliczkę z Krakowem łączy sieć linii autobusowych: mamy autobusy dzienne jadące różnymi trasami, autobus nocny. Przez Wieliczkę w drodze do Krakowa jeżdżą też kolejne autobusy z innych gmin. To kolosalna zmiana i imponujący rozwój.

Pamiętajmy przy tym, że jest to naturalny wynik procesu zmian, który od lat dokonują

się w naszym mieście, gminie i powiecie. Zwiększająca się liczba mieszkańców wymusza

kolejne posunięcia. Przecież trzeba zapewnić im możliwość wygodnego przemieszczania się do różnych miejsc na terenie województwa. Przy tym musimy działać tak, aby zmniejszać liczbę samochodów na drogach. Transport publiczny jest w tym wypadku

kluczowy. Jest też najtańszą formą transportu i w największym stopniu sprzyja środowisku. Tworząc cały ten system musieliśmy pamiętać o kolejnych jego niezbędnych elementach. Konieczna była rozbudowa infrastruktury począwszy od przystanków przez parkingi w systemie Park and Ride aż do utworzenia odpowiedniego taboru autobusowego. My o tym wszystkim pomyśleliśmy już wcześniej, dlatego obecnie mamy się czym pochwalić

– podczas gdy inni będą dopiero zaczynać, nasz system komunikacji jest niemal gotowy.

Zajmijmy się przez chwilę gminnym systemem połączeń lokalnych. Dlaczego jest on tak ważny?

Gminny system połączeń lokalnych to system połączeń pomiędzy wszystkimi mniejszymi

miejscowościami zlokalizowanymi w wielickiej gminie a sama Wieliczką. Zależy nam na

wyrównywaniu różnic pomiędzy miastem a wsią, na zacieraniu granic w obrębie gminy i

wyrównywaniu szans. System komunikacji lokalnej był zawsze traktowany przez nas jako jeden z najbardziej priorytetowych elementów tego planu. Obecnie staramy się aby większość sołectw została skomunikowana z Wieliczką. Przewozimy więc mieszkańców dwuetapowo. Najpierw z mniejszej miejscowości do Wieliczki, a stamtąd do Krakowa, który jest najczęstszym celem podróży. Proszę też zwrócić uwagę na to, że na przykład w autobusie 304, najpopularniejszym w mieście zwiększyła się liczba kursów. Wynika to ze zwiększającej się ogólnej liczby pasażerów. W związku z tym, w sytuacji zwiększającej się ilości pasażerów na liniach podmiejskich liczba kursów również ulegnie zmianie. Podam pewną liczbę – od stycznia tego roku na dwóch liniach podmiejskich – do Węgrzc Wielkich i Janowic liczba pasażerów sięgnęła stu tysięcy. To bardzo dużo i świadczy o wzrastającej popularności tych linii.

Niedawno w Wieliczce mogliśmy obejrzeć nowe autobusy, które zostały zakupione przez miasto. Czego mogą się spodziewać mieszkańcy jeżeli chodzi o wielicki tabor?

W ostatnim czasie zakupiliśmy 10 nowych niskopodłogowych autobusów miejskich firmy

Solaris, w tym 8 dużych i 2 małe. Dwa spośród nich dotarły do nas już jesienią i obsługują

dwie trasy o których już wspomniałem: do Węgrzc Wielkich i Janowic. Są to

najnowocześniejsze autobusy dostępne na rynku. Są ekologiczne – wyposażone zostały w

silnik Diesla spełniający normę Euro 6. Ponadto dzięki zainstalowanemu modułowi

rekuperacyjnemu autobusy te będą zużywać mniejsza ilość paliwa. Pojazdy te mają również szereg udogodnień, takich jak: klimatyzacja, automaty do sprzedaży biletów, system informujący pasażerów, ładowarki USB, a także powłoki antybakteryjne na siedzeniach. Ponadto, zakupiliśmy również dwa małe autobusy firmy Iveco Urby, które również gwarantują pełną wygody jazdę. Te z kolei posiadają między innymi rampę uchylną czy miejsca na wózek. Pełna wygoda i bezpieczeństwo są ważne także dlatego, że od września autobusy te przejmą dowóz dzieci do szkół.

Jakie są koszty zakupionych pojazdów?

Łącznie gmina wydała ponad 16 milionów złotych, przy tym część tej sumy pokryła dotacja z Unii Europejskiej. Pamiętajmy jednak o tym, jak dalekosiężna jest ta inwestycja. Dążymy do zmniejszenia ruchu na drogach, w sytuacji, kiedy zwiększa się liczba mieszkańców.

Zapewniamy płynność komunikacji i jej równoczesną wygodę. Dbamy o aspekt ekologiczny. Jasne, do transportu publicznego gmina musi dopłacać. Ale finalnie na transporcie publicznym wszyscy zyskujemy. Chcemy zachęcić mieszkańców do rezygnacji z poruszania się samochodami na rzecz transportu lokalnego, a do tego potrzebny jest wygodny i nowoczesny system komunikacyjny. Myślę, że zdecydowanie zbliżyliśmy się do wyznaczonego celu.

Jakie jeszcze wyzwania stawia sobie Wieliczka w kwestii rozwoju transportu lokalnego?

W planach mamy kolejne lokalne połączenia autobusowe w ramach gminnego systemu

komunikacji. W ten sposób zbudujemy całościowy system umożliwiający szybki i wygodny

przejazd z najdalszych zakątków naszej gminy do Wieliczki. A jak już wspomniałem, 14 lat

temu mieliśmy tu tylko jeden miejski autobus…

System Koniecznej Opieki Medycznej – Rozmowa z burmistrzem Wieliczki Arturem Koziołem

System Koniecznej Opieki Medycznej Rozmowa z burmistrzem Wieliczki Arturem Koziołem

Rozmawiamy o służbie zdrowia i konieczności wprowadzenia zmian w funkcjonowaniu systemu opieki zdrowotnej na terenie wielickiej gminy. Systematycznie zwiększa się liczba mieszkańców, rośnie więc zapotrzebowanie na placówki medyczne, w których można otrzymać pomoc w nagłych wypadkach.

To jeden z największych problemów cywilizacyjnych, które nas dotykają – ograniczony dostęp do opieki medycznej. Wszyscy doświadczyliśmy sytuacji, w której pojawia się potrzeba szybkiego skorzystania z pomocy lekarskiej, bo na przykład nagle wzrosło nam ciśnienie, źle się poczuliśmy, przytrafiło się zwichnięcie czy skręcenie, a przy tym wiemy, że nie jest to sytuacja zagrażająca życiu. Jakie mamy możliwości? Nie możemy, jak kiedyś, udać się do najbliższego pogotowia. Jedziemy na SOR, który mieści się w Krakowie, gdzie zapewne spędzimy sporo czasu czekając na przyjęcie. Ewentualnie wzywamy karetkę ze świadomością, że blokujemy miejsce w momencie np. poważnego wypadku. Jeśli sytuacja dotyczy starszej osoby, a przecież w tym przypadku potrzeba interwencji lekarskiej zwiększa się znacznie, to praktycznie nie można nie wezwać karetki. Sytuacja dodatkowo komplikuje się jeśli starsza osoba mieszka w bloku bez windy bądź ma problemy z chodzeniem i potrzebuje dostać się do lekarza. Podobnie, jeśli mieszka w jednej z mniejszych miejscowości, a stan zdrowia jest poważny. Sam tego doświadczyłem – karetka jadąca do mojej bardzo chorej mamy przyjechała po długim czasie, mając trudności z odnalezieniem właściwej drogi. To są problemy, które dotyczą nas tu i teraz.

W Wieliczce nie mamy szpitala ani SOR-u. W pełni musimy opierać się na krakowskiej infrastrukturze medycznej. Natomiast ilość mieszkańców w naszym mieście i powiecie dynamicznie rośnie. Trzeba też pamiętać, że wiele jest miejsc o dużym skupisku ludności, w których niezbędne są placówki gwarantujące ludziom doraźną opiekę lekarską w nagłych wypadkach oraz szybkie przeprowadzenie badań. Obecny system jest niewystarczający i wymaga zmiany!

Co w takim razie należałoby zmienić i w jaki sposób?

Potrzebny nam jest system Koniecznej Opieki Medycznej. Takiej, która brałaby na siebie ciężar opieki nad pacjentem, potrzebującym przede wszystkim doraźnej pomocy. Czasami około 70% dziennych interwencji na SORze to są interwencje „lekkie”, niewymagające hospitalizacji. A przecież wiążą się one z wieloma uciążliwościami, zwłaszcza dla starszych osób, przede wszystkim wynikających z trudności z dotarciem, odległością i konieczności długiego oczekiwania na badania. Wprowadźmy więc obok „całodobowego” – system Koniecznej Opieki Medycznej. W ramach tego systemu powstałyby placówki zdolne do dotarcia i przewiezienia pacjenta, które gwarantowałyby natychmiastową konsultację, przeprowadzenie badań, pozostawienie na obserwacji, jeśli byłoby to konieczne. Z jednej strony odciążylibyśmy na przykład krakowskie szpitale, do których często trafiają pacjenci z całego województwa oraz pogotowie ratunkowe, a z drugiej – wśród mieszkańców zwiększyłoby się poczucie bezpieczeństwa wynikające ze zdecydowanie większego dostępu do odpowiedniej opieki lekarskiej. Z trzeciej zaś strony, skończyłoby się męczące i czasochłonne wędrowanie do właściwej placówki w Krakowie a co za tym idzie skróciłby się czas dotarcia do lekarza i zwiększyłaby się skuteczność interwencji medycznej.

W jaki sposób dokonać tej zmiany? Przede wszystkim – system opieki medycznej powinien oprzeć się na organach założycielskich. W Wieliczce takim organem dla SPZLO jest samorząd. Powinniśmy mieć bez konkursów i rywalizacji prawo do świadczenia usług medycznych.

Gdzie mieściłyby się takie placówki? W centrum większych ośrodków, takich jak Wieliczka?

Niekoniecznie w centrum miast. Takie placówki należy umieścić tam, gdzie jest największe zagęszczenie mieszkańców. W kilku miejscach w powiecie, tak, żeby dostęp do nich był jak najszybszy i gwarantował wysoką skuteczność pomocy.

Czy system Koniecznej Opieki Medycznej to kolejne wielkie wyzwanie dla samorządu?

Zdecydowanie tak. 30 lat wielickiej samorządności zmieniło miasto, gminę, powiat. Zmieniło nasze miejsce w sposób diametralny, a co za tymi zmianami idzie – pojawiły się nowe potrzeby. Zbudowanie odpowiedniego systemu opieki medycznej to jedna z najważniejszych potrzeb, a zarazem kolejnych wyzwań, jakie przed nami stoją. Dzisiaj rozpoczynamy na ten temat dyskusję.

„Wolność to odpowiedzialność” – wywiad

wywiad z burmistrzem miasta i gminy wieliczka artur kozioł

W czerwcu odebrał pan w Warszawie prestiżową nagrodę Orła Polskiego Samorządu przyznaną Wieliczce wraz z tytułem „Gminy 30-lecia wolności RP”. Czym jest ta nagroda?

To bardzo cenna wyróżnienie przyznawane przez Ogólnopolską Federację Przedsiębiorców i Pracodawców. Zgodnie z założeniami nagradzane są samorządy wyróżniając się na tle kraju, miasta tworzące i wykorzystujące nowe możliwości. Takich gmin wybrano zaledwie 30. Jesteśmy jedną z nich.

Jak ważne są samorządy z perspektywy przemian 89 roku?

Wszyscy wiemy, że przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych rozpoczął długi proces zmian, kluczowych dla kraju, prowadzących do jego demokratyzacji. Na początku oczywiście najważniejsze były wybory parlamentarne do sejmu i senatu – 4 czerwca 1989. Rok później odbyły się pierwsze wybory samorządowe – dziś z perspektywy możemy zobaczyć, jak ważną rolę odegrały one w budowie państwa obywatelskiego. Niesamowite jest to, że ludzie Solidarności, którzy do tamtej pory koncentrowali się głównie na sprawie swoich związków, zaprezentowali całościową wizję Polski, w której każdy obywatel ma wpływ na to, co się dzieje. Ta wizja była realizowana i przyczyniła się do budowy demokracji.

Zwróćmy uwagę również na to, że transformacja przeprowadzona została pokojowo. Z dzisiejszej perspektywy wydaje się, że było to proste, zapomina się jednak, jak niewiele brakuje do wywołania konfliktu, wzbudzenia wewnętrznej wojny. Popatrzmy choćby na Ukrainę, gdzie demokracja się jeszcze nie utrwaliła i w efekcie sprawy rozwiązuje się siłowo i z udziałem obcych krajów.

30 lat funkcjonowania samorządu to dużo czy mało?

Z perspektywy samego samorządu, historii kraju, to pewnie mało, chociaż trzeba podkreślić, że przez te 30 lat dokonaliśmy ogromnych zmian. Ich efekty widać zresztą jak na dłoni. Z perspektywy pojedynczego człowieka, to bardzo dużo. Są osoby, które aktywnie działają od początku. Ja działam w samorządzie od niemal 25 lat, dla mnie więc to jest ogrom czasu. Choć wydaje się, że to było właściwie wczoraj, ale spraw, w których braliśmy udział jest wiele, wiązały się z ogromnym wysiłkiem i pracą w nie włożoną, że czasami aż trudno objąć je wszystkie pamięcią.
Przez te 30 lat mieliśmy w kraju kilka kluczowych momentów. Wybory samorządowe, jedne, drugie, później reformy samorządowe, wejście do NATO, wejście do Unii Europejskiej. Inne kraje budowały swoją wewnętrzną strukturę o wiele dłużej.

U nas przemiana nastąpiła bardzo szybko, ale też stało się tak dlatego, że kierunki zmian były jasno wyznaczone. Od razu wiadome było, w którym kierunku chcemy się zmieniać. Mieliśmy trochę szczęścia, bo nie zabrakło nam osobowości. Był Jan Paweł II, był Wałęsa, Mazowiecki. Różnie można oceniać pewne zdarzenia, ale jasno trzeba powiedzieć, że odwaga tych ludzi była niesamowita. Wziąć na swoje barki ciężar odpowiedzialności i jasno powiedzieć, w którym kierunku ma iść, czy to kościół, czy Solidarność, czy rząd – nie każdy byłby w stanie podjąć się takiego zadania. Z dzisiejszej perspektywy niektórym może się wydawać, że to było takie proste. Nic bardziej mylnego.

Zdarza się panu zatrzymać na chwilę, pomyśleć o tych wszystkich zmianach, które są widoczne i poczuć satysfakcję? W końcu uczestniczył pan w działaniach samorządu niemal od początku.

W działaniach samorządu tak. Ale myślę o tych ludziach, którzy w latach 80. uczestniczyli w protestach, strajkach, których aktywność przyczyniła się do tej ewolucyjnej zmiany i przyspieszyły koniec komunizmu. Oni działali w warunkach zagrożenia życia, mogli zapłacić i czasami płacili wyższą cenę. Pamiętam jak moja mama mówiła, że może zdarzy się, że nie wróci na noc z pracy, bo będą strajkować. To jednak były inne sytuacje i inne napięcia. Nam potem było łatwiej.

Natomiast biorąc pod uwagę lata 90. to oczywiście, satysfakcja jest ogromna. Cieszę się, że mogłem w tym procesie brać udział, pracować wtedy z tymi ludźmi. Po drodze wiele się oczywiście zmieniło. Na początku nasze działania opierały się w dużej mierze na przekonaniach, uczuciach. Dziś działanie w samorządzie wymaga umiejętnego zarządzania, tu liczy się przede wszystkim kwestia ekonomii.

Jakie w tych trzydziestu latach mieliśmy punkty zwrotne tu w Wieliczce? Momenty, które definiowały zmiany i wyznaczały nowe kierunki?

W Wieliczce mieliśmy ich kilka. Ważne były oczywiście reformy samorządowe, potem ustanowienie powiatu. Natomiast pierwszym kluczowym momentem było powstanie komitetów obywatelskich, które wystartowały w wyborach. Z ich list do samorządu weszli ludzie, którzy często działali wcześniej w różnego rodzaju organizacjach. Początki nie były łatwe. Docierali się w bólach. Pierwsze dwa, trzy lata to była nieustająca gra na konflikcie. Było tak, bo nie znali się, albo mniej się znali, a mieli wiele różnych pomysłów. Tarcia były więc nieuniknione. Potem wyłoniły się nowe kierunki zmian i było już łatwiej. Pojawiły się sytuacje, które działały scalająco i dawały szansę na budowanie porozumienia. Uczestniczyli przy tworzeniu województwa, potem powiatu. Potem była koronacja obrazu w klasztorze. W tych nowych sytuacjach ujawniały się charaktery. Widać było, kto scala a kto burzy i działa na konflikcie. Uważam, że pierwsi dwaj burmistrzowie mieli o wiele trudniej niż ja. Poza tym, oni nie mieli takich możliwości jak my, którzy działaliśmy już w czasach Unii Europejskiej.

Jakie momenty w takim razie były kluczowe w czasach pana kolejnych kadencji?

W naszych działaniach kluczową rolę, jak już mówiłem, odgrywała ekonomia. Musieliśmy się nauczyć zarządzać środkami, to po pierwsze. Po drugie zaś, musieliśmy umiejętnie rywalizować z innymi gminami w wyścigu po te fundusze. Zapomina się, że żeby dostać np. 100 milionów, to trzeba było pokonać innych, którzy też chcieli te środki zdobyć. Musieliśmy się nauczyć tworzyć dobre projekty, organizować zespoły zajmujące się pozyskiwaniem środków. Na początku wydawało się, że zarządzanie miastem oznaczało gospodarowanie posiadanymi pieniędzmi. Szybko okazało się, że trzeba całkowicie zmienić myślenie, bo w grę wchodziły przede wszystkim środki, które trzeba było zdobyć, czy to w zarządzaniu projektowym, czy z funduszy europejskich. Tego musieliśmy się nauczyć w praktyce.

Nie zapominajmy też o sprawie kluczowej. Potrzebny był pomysł na miasto, który potem realizowaliśmy w formie kolejnych projektów właśnie, kolejno na płaszczyźnie sportu, kultury, poprzez rozbudowę infrastruktury w okolicznych miejscowościach. Jednym z naszych największych osiągnięć jest zatarcie granicy pomiędzy miastem a okolicznymi wsiami. Dziś twierdzę, że Wieliczka to jest cała gmina, z jej infrastrukturą w której różnice zostały niemal całkowicie wyrównane, choć pamiętajmy, że rozwój to proces ciągły. To jest właśnie nasz kierunek i nasz pomysł.

Czy istnieją jakieś problemy przeszkadzające w realizacji dotychczasowego planu?

Aktualnie mamy do czynienia z zasadniczą trudnością, postępujące upolitycznienie samorządu, nawet na najniższym szczeblu. Wiemy przecież, że samorząd najlepiej funkcjonuje, gdy sprawami lokalnymi zajmują się ludzie osadzeni w swoim środowisku, znający realia, a nie narzucani w wyniku partyjnych decyzji i zależni od swojej politycznej centrali. Jeżeli pojawia się kandydat z zewnątrz, bo ktoś zadecydował, że może być odpowiedni na dane stanowisko, to jest to groźne. Wcześniej ci lokalnie kandydaci konfliktowali się między sobą, co jest zupełnie naturalne, na tym przecież polega demokracja – na ścieraniu się różnych poglądów. Na dyskusjach, które w efekcie się toczą. Dziś to ogromne firmy – partie tak właśnie działają – które uruchamiają wielkie machiny ścierające się ze sobą. Konflikt zaczyna przybierać zupełnie inne oblicze. Również na szczeblu samorządu i to wielkie niebezpieczeństwo.

Samorządowcy to ludzie, którzy wywodzą się z lokalnych środowisk, taka jest główna idea?

Żeby zostać radnym, trzeba chcieć działać, coś robić, np. zakładać stowarzyszenia. Sytuacja, kiedy ktoś pojawia się z zewnątrz, kiedy dopiero w czasie wyborów „robi się” jego nazwisko jest bardzo zła. Taka sytuacja kiedyś było niemożliwa, a teraz, niestety, wróciliśmy do wyborów pośrednich. Wcześniej, w wyborach bezpośrednich głosowałeś na daną osobę w wyborach na radnego i ona wchodziła, albo i nie, teraz forsowane są listy, bezpośrednie głosowanie na kandydata ma duże mniejsze znaczenia. Zaczęto majstrować przy wyborach. Procesy demokratyczne zostają w pewien sposób naruszane. Bardzo niedobrze, że tak się dzieje.

Niedługo będziemy mogli wziąć do ręki publikację dotyczącą wielickiego samorządu. To ważna książka. Podkreślam przede wszystkim jej walor naukowy. Jest to pozycja stworzona przez historyka, oparta na faktach. Widać w niej wyraźnie ten wielki proces zmian, o którym tu często mówiliśmy, rozkwitające miasto z kadencji na kadencję. Dzięki tej pozycji możemy zobaczyć wieloletni proces i jego etapy, stojący za obecnym wizerunkiem naszego miasta, z którego jesteśmy dumni.

Dodam, że na tle innych miast, naprawdę dobrze się prezentujemy. Wystarczy pojeździć po kraju, żeby zobaczyć, kto niepotrzebnie został w miejscu, a kto idzie do przodu. Jeżeli weźmie się pod uwagę wskaźnik wartościowy, pokazujący ile pieniędzy zdobyliśmy, co z nimi zrobiliśmy, jesteśmy w czołówce kraju. Trochę inaczej wygląda to, kiedy przeliczamy te pieniądze na ilość mieszkańców, ale dzieje się tak, ponieważ ludzie chcą tu mieszkać i ich liczba stale się zwiększa. A chcą tu mieszkać, bo tu mieszka się dobrze.

Od początku mojej pierwszej kadencji średnio w gminie rocznie przybywa około tysiąca mieszkańców. Obecnie zamieszkuje tu blisko 70 tysięcy osób. Dodatkowo powstała tu społeczność, czyli grupa ludzi, która chce coś robić, wychodzi z własnymi inicjatywami, a nie tylko traktuje miasto, jako miejsce wyłącznie do spania, jak to dawniej bywało, kiedy nazywano Wieliczkę sypialnią Krakowa.

Ciągle więc pojawiają się nowe wyzwania. Miasto jest jak rozpędzona maszyna. Lżej już nie będzie. Będzie coraz więcej chętnych i nowe oczekiwania.

Skąd umiejętność brania sprawy we własne ręce, która zdaje się być kluczowa? Skąd to się bierze?

Ważne są dwie rzeczy. Najpierw pomysł, który jest wynikiem bycia wśród mieszkańców. Potem podjęcie decyzji, które jest już najtrudniejsze, bo wiąże się z ryzykiem. Przy planowaniu nie możesz znać finału, nie wiesz, czy ci wyjdzie dany plan. Liczy się, czy umiesz podjąć ryzyko. Kiedy podpisujesz umowę na kilkadziesiąt milionów, to się obawiasz. Na początku skala finansowa mnie mroziła. Potem się przyzwyczaiłem. Kiedy zaczynałem, na inwestycję mieliśmy 14 milionów, teraz mamy 70 parę. Obecnie rzadko podpisuję umowy nie milionowe. Ale tego musiałem się nauczyć.

Potrzebna jest odwaga?

Potrzebna jest umiejętność podjęcia ryzyka. Może przecież się nie udać. Cały proces prowadzący do takiej inwestycji jest długi. Kilka lat dochodzi się do podpisu, np. pod wielomilionową umową i kilka lat potem się go realizuje. Ale też mam dobry zespół, będący połączeniem młodości i doświadczenia, taka kompilacja naprawdę dobrze się sprawdza.

Na przykładzie Wieliczki widać jak bardzo samorządność się sprawdza i jakie mogą być jej efekty. Widać, że na początku ważna była wolność, ale z tą wolnością trzeba też coś zrobić. Za własną wolność trzeba umieć wziąć odpowiedzialność.

Rozmawiała Katarzyna Adolf